Pracownicy o pracy w Biedronce: "Dziewczyny płaczą po kątach"
Biedronka to jedna z najpopularniejszych sieci sklepów w Polsce. Niemal każdego dnia odwiedzana przez miliony Polaków. Sklep chwali się fantastycznymi warunkami pracy, stabilnym zatrudnieniem i bogatą ofertą benefitów dla swoich pracowników. Czy tak jest w rzeczywistości? Realia pracy w Biedronce przedstawiane przez niektórych zatrudnionych mogą mocno zdziwić.
Biedronka zachwala pracę w swojej sieci. Pracownicy mają inne zdanie
Jakiś czas temu w mediach społecznościowych pojawił się film, który przedstawia pracę w Biedronce w jak najlepszym świetle, z przyjazną atmosferą oraz uśmiechem na twarzy. Część pracowników dyskontu poczuła się oburzona i od razu zareagowała, opowiadając o swoich przykrych doświadczeniach.
Byli oraz obecni pracownicy Biedronki już nie tak kolorowo opisywali rzeczywistość swojej pracy. Nie zabrakło głosów o wyzysku i pracy ponad normę. Pojawiły się także głosy o mobbingu. Kilka osób postanowiło szczerze opowiedzieć o swoich doświadczeniach w rozmowie z Interią.
Płacisz za zakupy w sklepie kartą? Nigdy nie odpowiadaj na to pytaniePracownicy Biedronki zabrali głos
- Już na początku dawano mi odczuć, że nie pasuję. Osoba, która mnie szkoliła, naśmiewała się ze mnie, nawet nie wiem, z jakiego powodu. To było bardzo przykre - wyznała w rozmowie z portalem pani Kamila, która nie ukrywa, że choć zatrudniła się na stanowisko kasjer-sprzedawca, to wysłana została do "rozrzucania palet".
Kobieta uważa, że Biedronka oszczędza na pracownikach, a opublikowany w sieci film nazywa "ustawką". Pani Kamila sądziła, że jej sytuacja może się zmienić na lepsze, gdy poinformowała w pracy, że spodziewa się dziecka. Wtedy jednak została przeniesiona na kasę, na której bardzo często pracowała sama z zaledwie 15-minutową przerwą.
Pani Milena z kolei, mimo iż pracowała w Biedronce aż 10 lat, to także nie wspomina tego okresu dobrze. - Nigdy nie było wiadomo, czy można sobie coś zaplanować, czy nie, bo grafik cały czas się zmieniał. Ja miałam nawet sytuację, w której przyszłam rano do pracy i już na miejscu dowiedziałam się, że jednak zmienili mi na popołudnie - opowiadała.
- Krzyk kierowników był na porządku dziennym. Dziewczyny płaczą po kątach. Raz chłopaka na kasie kierowniczka tak strofowała, że z nerwów aż mu krew z nosa puściła - opowiada o pracy w Biedronce Milena. Kobieta wyznaje, że musiała pracować pomimo bólu kręgosłupa i infekcji, a gdy w końcu trafiła na L4 usłyszała od szefowej, że ta "wyleje na nią wiadro pomyj". Pani Milena nie ukrywa również tematu mobbingu. Aktualnie kobieta jest na rencie, a winą za swoje problemy zdrowotne obarcza wspomnianą pracę.
Pod filmem, który udostępniła w mediach społecznościowych Biedronka, pojawiło się mnóstwo komentarzy z wieloma zarzutami względem sklepu. Głównie podnoszono kwestię niedostatecznej ilości pracowników, co z kolei skutkować miało nadmiarem obowiązków.
Biedronka odpowiada na zarzuty
Głos w sprawie wielu zarzutów internautów i pracowników Biedronki zabrała Grażyna Wątko, dyrektor HR makroregionu w sieci sklepów. Kobieta zapewnia, że każdy pracownik może poufnie skontaktować się Biurem Obsługi Pracowników, zgłosić swój problem i otrzymać pomoc. Nie zdradza jednak ilości skarg, jaka wpływa do biura.
Wątko zaprzecza także doniesieniom, by na kasie na jednej zmianie był tylko jeden pracownik. - Zgodnie z formalnymi wewnętrznymi instrukcjami każdy z pracowników sklepów ma prawo do skorzystania z 15-minutowej przerwy wliczanej do czasu pracy, jeśli dobowy wymiar czasu pracy wynosi sześć godzin. W przypadku pracy powyżej dziewięciu godzin jest udzielana dodatkowa 15-minutowa przerwa, również wliczana do czasu pracy - informuje.
Dyrektor HR zgrabnie odpiera pojawiające się zarzuty urzędniczymi terminami, jednak pracownicy Biedronki mają na ten temat zupełnie inne zdanie. Skargi pojawiają się już przecież nie pierwszy raz.
Źródło: Interia