GW: maseczki sprowadzone z Chin największym samolotem mają fałszywe certyfikaty? Nie wiadomo, czy chronią
Gazeta Wyborcza na tropie autentycznych certyfikatów
Gazeta Wyborcza postanowiła dokładnie przyjrzeć się sprzętowi z Chin, na który wydano miliony publicznych pieniędzy. W celu zweryfikowania co, za ile i od kogo kupiono dziennik wystosował pytanie do ministerstw. Odpowiedzi do tej pory nie otrzymał.
Jedyna informacja udzielona z ramienia KGHM dotyczy zapewnienia, że maseczki z Chin „mają wszystkie niezbędne certyfikaty i sprawdzają się w szpitalach”. Do wpisu na Twitterze prezes spółki Marcin Chludziński dołączył zdjęcia, na których dokładnie widać certyfikaty od włoskiej firmy Ente Certificazione Macchine (ECM). Okazuje się, że są one notorycznie fałszowane przez chińskich producentów.
„Nie jesteśmy jednostką notyfikowaną w zakresie środków ochrony osobistej, dlatego też nie możemy i nie wydajemy żadnych certyfikatów CE (…). Używanie naszej nazwy i numeru w maskach jest oszustwem i nadużyciem, a my podejmujemy kroki w celu śledzenia i zgłaszania wszystkich fałszywych certyfikatów w obiegu” – czytamy w komunikacie opublikowanym przez ECM 3 kwietnia.
Włoska firma potwierdza podejrzenia
Po odkryciu tego procederu Gazeta Wyborcza postanowiła poprosić o komentarz włoską firmę. Paolo Bernardoni z ECM przyznał, że „wydaje się, że dokument został wydany przez firmę, ale na zasadzie dobrowolności i nie stanowi certyfikatu CE”, który jest wymagany w tym przypadku.
Prawo europejskie dokładnie reguluje sprowadzanie towarów spoza UE. Środki ochrony osobistej muszą spełniać wymogi zawarte w Rozporządzenia (UE) 2016/425, a co za tym idzie – mają być oznakowane znakiem CE. Tylko, ze nie sfałszowanym.
Spór z KGHM
Gazeta Wyborcza podjęła próbę wyjaśnienia sytuacji bezpośrednio w KGHM. Szefowa komunikacji firmy Lidia Marcinkowska zapewniła dziennikarzy, że opublikowane certyfikaty są autentyczne. Konflikt rozgorzał na dobre - w trakcie korespondencji mailowej KGHM zagroziło redaktorom procesem sądowym.
„Wszystkie zamówione i sprowadzone produkty posiadają komplet dokumentów niezbędnych do dopuszczenia ich do obrotu na obszarze Unii Europejskiej (…), w przypadku podawania nieprawdziwych informacji będziemy zmuszeni podjąć kroki prawne w celu przeciwdziałania naruszaniu dóbr osobistych Spółki” – napisała Marcinkowska.
Zgodność z normami unijnymi gwarancją bezpieczeństwa
Jednostką uprawnioną do weryfikacji zgodności sprowadzanych towarów z normami unijnymi jest w Polsce Centralny Instytut Ochrony Pracy (CIOP).
Kierownik Zakładu Ochron Osobistych CIOP prof. Katarzyna Majchrzycka wyznała, że ECM nie posiada odpowiednich pozwoleń, aby wydawać certyfikaty badania typu UE, które „upoważniają producenta do oznaczenia tych wyrobów znakiem CE”. I maseczki z Chin to nie pierwszy produkt, którego certyfikaty trafiły do CIOP. Specjaliści niejednokrotnie podkreślali, że te dokumenty „nie potwierdzają zgodności środków ochrony indywidualnej z wymaganiami zasadniczymi Rozporządzenia (UE) 2016/425”. Co najważniejsze, „bez przeprowadzenia badań podstawowych parametrów ochronnych oferowanych wyrobów brakuje gwarancji właściwego poziomu ochrony” – wyznała prof. Majchrzycka.