Ceny żywności w 2020 to będzie kosmos. Wiemy już, co podrożeje najbardziej
Ceny żywności w tym roku niejednokrotnie potrafiły zaskoczyć. Ci, którzy śledzili je na bieżąco lub po prostu sami robili zakupy, z pewnością pamiętają moment, kiedy kilogram pietruszki był droższy od kilograma mięsa, a cebula zdrożała niemalże o 100%. Niestety - nie ma pocieszenia. Jak wskazuje portal INNPoland.pl, żywność zdrożeje, a wpływ na to będzie miała podwyżka płacy minimalnej, wyższa akcyza, rosnące ceny prądu, paliwa, ale także zmiany klimatyczne.
Wszystko to sprawia, że ceny żywności w 2020 roku mają wznosić się jeszcze wyżej. Przede wszystkim jednak podwyżki cen prądu dla biznesu, które mają wynieść nawet 40%, będą miały niebagatelny wpływ na wzrost cen żywności. To w końcu drugi największy czynnik mający wpływ na ceny. Pierwszym są wynagrodzenia dla pracowników produkcji. Jak wskazuje cytowany przez INNPoland.pl, Wojciech Kruszewski, cenniki, które już przychodzą do sieci handlowych, zawierają ceny o 3% do 10% wyższe niż obecnie.
- Wzrost kosztów energii musi mieć wpływ na ceny żywności, to nie jest teoria, mamy na to dowody w postaci cenników od producentów żywności na 2020 r., które już do nas spływają - mówi Kruszewski, prezes Polskiej Sieci Handlowej Lewiatan.
Ceny żywności w 2020 roku wystrzelą
Wzrost cen wody czy gazu również dołoży swoje 3 grosze do ogólnej puli podwyżek. Wiadomo już, że mocno zdrożeją przez to wypieki. Piekarze wykorzystują powszechnie gaz do produkcji pieczywa. W jego cenie aż 30% stanowią koszty samego wyrobu produktu.
Droższe będą również surowce rolne, na co największy wpływ mają susze. Cięższe warunki klimatyczne będą miały również wpływ na ceny mięsa, choć tutaj również przyczyni się w sporej części afrykański pomór świń. INNPoland podaje również, że z końcem grudnia zdrożeje kukurydza - aż o 16%, pszenica o 7%, mleko o 3%, było o 2%, a mleko o 1,7%.
Ceny żywności rosną więc nieubłaganie, a powyższe artykuły nie są jedynymi. Minister rozwoju, Jadwiga Emilewicz, podkreśla jednak, że nie ma czym się martwić. Dlaczego? Zdaniem szefowej resortu wzrost cen rekompensują "rosnące wynagrodzenia i dochody dyspozycyjne gospodarstw domowych".