Aplikacja poinformuje, czy miałeś kontakt z zakażonymi. Rząd chce jej na telefonach wszystkich Polaków
ProteGO poinformuje czy mamy koronawirusa?
- Aplikację ProteGO przygotowuje społeczność polskich programistów, projektantów, grafików i testerów – informuje Ministerstwo Cyfryzacji, które zamierza ją wydać.
Nim jednak to nastąpi resort zachęca programistów i testerów do sprawdzenia aplikacji. Ministerstwo podkreśla, że wdrożenie aplikacji będzie miało sens, jedynie wtedy gdy zyska ona społeczną akceptację, stąd resortowi zależy, by prace nad nią były transparentne. Celem aplikacji jest kontrola nad rozprzestrzenianiem się koronawirusa.
- Chcemy to osiągnąć budując - poprzez technologię Bluetooth - swoistą sieć połączeń pomiędzy użytkownikami telefonów komórkowych. Aplikacja nie będzie gromadzić ich danych, ani śledzić ich położenia – podkreśla resort.
Jak to działa?
- W skrócie - chcemy, aby wyglądało to następująco: użytkownicy telefonów komórkowych instalują na nich naszą aplikację. Do jej działania konieczny jest włączony stale Bluetooth. Dzięki niemu nasze urządzenie (telefon) komunikuje się z urządzeniami innych użytkowników aplikacji, a urządzenia innych użytkowników z naszym – dodano w komunikacie.
Dane o napotkanych urządzeniach przechowywane w naszym telefonie będą przez dwa tygodnie. Resort zapewnia, że będą tam zaszyfrowane i nie zostaną nigdzie przesyłane.
- W sytuacji, w której okazuje się, że któraś z osób - z którą mieliśmy kontakt (zarejestrowany przez nasz telefon w ciągu ostatnich dwóch tygodni) - zachorowała, aplikacja poinformuje nas o możliwym ryzyku – informuje MC.
Resort podkreśla, że poprzez aplikację nie dowiemy się, kto zachorował. Dowiemy się natomiast, że jesteśmy w grupie ryzyka i powinniśmy odbyć kwarantannę. Skąd w systemie pojawia się informacja o potencjalnym ryzyku? Od zarażonego. To ta osoba, w pełni anonimowo, informuje o zmianie swojego stanu zdrowia zaznaczając to w aplikacji. Minister cyfryzacji Marek Zagórski podkreśla, że aby system zadziałał potrzeba kilku czynników.
- Po pierwsze – możliwie największej grupy użytkowników. Po drugie – społecznej solidarności i odpowiedzialności – mówi Zagórski.
– Im więcej osób będzie z niej korzystało, tym więcej osób – w razie ewentualnego ryzyka - będzie świadoma zagrożenia, podejmie odpowiednie kroki, np. zastosuje kwarantannę. Do solidarności i odpowiedzialności społecznej odwołujemy się w przypadku osób, które dowiedzą się o swojej chorobie. To od ich reakcji zależy, ile innych osób uda się uchronić przez zarażeniem – dodaje.
Czerwony = zagrożony!
W jaki sposób aplikacja poinformuje nas o potencjalnym zagrożeniu? Będziemy to mogli sprawdzić po jej otwarciu. W zależności od tego, czy mieliśmy kontakt z zarażonym czy nie, inny będzie nasz status:
Czerwony – miałeś kontakt z osobą zarażoną, skontaktuj się z lekarzem, poddaj kwarantannie.
Zielony – GO! Nie jesteś w grupie zagrożonych. Możesz być spokojny, pamiętaj jednak o podstawowych zasadach bezpieczeństwa i higieny.
- Przez pierwsze dwa tygodnie korzystania z aplikacji wszyscy będziemy mieli status Pomarańczowy. Będzie oznaczał, że nie minęło jeszcze 14 dni od instalacji, w związku z tym aplikacja nie ma jeszcze wystarczających danych, by poinformować nas o ewentualnym ryzyku lub jego braku – informuje MC.
Resort podkreśla, że aplikacja uniemożliwia „śledzenie” użytkownika.
- Nie będzie można z niej sczytać np. naszego numeru telefonu. Aplikacja będzie jedynie zapamiętywać inne napotkane urządzenia (nie użytkowników!). Dane będą przechowywane (wyłącznie na urządzeniach) przez dwa tygodnie – wyjaśnia ministerstwo.
Co z zakażonymi?
W momencie, kiedy jeden z użytkowników zaznaczy w aplikacji, że ma koronawirusa, dane o urządzeniach napotkanych przez jego telefon w trakcie ostatnich dwóch tygodni trafią na specjalny serwer. Ten przekaże tę informację na urządzenia napotkanych przez chorego (w ciągu ostatnich 14 dni) osób, biorąc pod uwagę długość i częstotliwość spotkań (zgodnie z wytycznymi WHO). Wówczas zmieni się ich status (z zielonego na czerwony). Informacja ta trafi także do Inspekcji Sanitarnej. Dzięki temu inspektorzy będą mogli szybciej skontaktować się z osobami, które powinny zostać skierowane do odbycia kwarantanny.
- Chcielibyśmy, aby docelowo z aplikacji korzystali wszyscy użytkownicy smartfonów w Polsce. Zdajemy sobie sprawę, że aby tak się stało potrzeba czasu i zaufania. Zaufanie chcemy zbudować m.in. poprzez danie szansy ekspertom na prześwietlenie tego rozwiązania. Czekamy na uwagi, komentarze i pomysły – podkreśla szef resortu cyfryzacji.
- Na czasie powinno zależeć nam wszystkim. To od nas przecież zależy, kto wygra tę walkę. My, czy wirus. Jeśli możemy się wspomóc nowoczesnymi technologiami, zróbmy to. Wykorzystajmy je w słusznej sprawie – dodaje minister.