Pracownicy Poczty Polskiej złożyli zawiadomienie do prokuratury. Oskarżone władze firmy
Poczta Polska pod lupą mediów
Poczta Polska znalazła się w ogniu krytyki z uwagi na publikację, która ujawniła, że przygotowania do majowych wybory kosztowały dokładnie 68 896 820 zł. Z najnowszych doniesień tvn24.pl wynika, że Poczta Polska zdążyła już wydać ponad 26 mln zł, mimo że głosowanie się jeszcze nie odbyło.
Okazuje się, że Poczta Polska zawarła oddzielne umowy z dwiema firmami (z Dębicy i Piotrkowa), z których każda opiewała na kwotę ok. 30 mln zł. Do zawarcia kontraktu doszło 18 kwietnia, czyli prawie trzy tygodnie wcześniej niż doszło do przyjęcia ustawy o głosowaniu korespondencyjnym (8 maja).
Zawiadomienie o nieprawidłowościach w działaniu Poczty Polskiej już u prokuratury
Publikacja tvn24.pl dotarła do związkowców z Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Poczty Polskiej, którzy postanowili niezwłocznie podjąć kroki prawne. Zaledwie dwa dni po ujawnieniu ogromnych kosztów nieodbytych wyborów, do Prokuratury Rejonowej Warszawa-Mokotów trafiło zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez władzy Poczty Polskiej. Zdaniem pracowników „Tomasza Zdzikot – prezes, Grzegorza Kurdziel – wiceprezes, Pawła Przychodzeń – wiceprezes, Tomasza Janka – wiceprezes, Tomasza Cicirko – wiceprezes, Andrzeja Bodziony – wiceprezes, (…) dopuścili się działania na szkodę zarządzaną przez nich spółką, jaką jest Poczta Polska S.A. poprzez wyprowadzenie ze spółki bez żadnych podstaw prawnych kwotę 68 896 820 zł” – czytamy w zawiadomieniu, cytowanym na łamach tvn24.pl.
W argumentacji związkowcy powołują się na brak umowy między Pocztą Polską a przedstawicielami rządu, o czym zawiadomiło m.in. Ministerstwo Aktywów Państwowych. Pracownicy liczą, że ich zawiadomienie będzie wystarczającą przesłanką, aby pociągnąć do odpowiedzialności przełożonych. „Na razie wychodzi na to, że ciężarem niefrasobliwości mają być obciążeni szeregowi pracownicy spółki. Gdyby tę kwotę wydaną na wybory podzielić między wszystkich pracowników po równo, to każdy dostałby po 700 złotych. A proszę pamiętać, że zarobki 70 procent pracowników Poczty oscylują wokół płacy minimalnej” – wyznał przewodniczący związku Piotr Moniuszko.
Kto poniesie koszty wyborów, które się nie odbyły?
Główną twarzą wyborów prezydenckich w trybie listownym stał się szef resortu aktywów państwowych - Jacek Sasin. Na antenie RMF FM wyznał, że „normalnie tego typu rzeczy jak koszty wyborów reguluje budżet państwa. Ale tak się zastanawiam, obserwuję to wszystko, co dzieje się wokół tych wyborów i to, że opozycja cały czas trąbi i chwali się, że te wybory nie odbyły się i to jest wielki sukces, że oni te wybory zablokowali, no to może się podzielą w tej chwili tymi kosztami rzeczywiście - nieodbytych wyborów”.
Dziennik Gazeta Prawna donosi, że włodarze Poczty Polskiej poszukują odpowiedniej podstawy prawnej, aby uzyskać od państwa równowartość wydatków, które spieniężono na przygotowania do wyborów korespondencyjnych.