
Na pierwszych stronach wciąż koronawirus, a eksperci mówią o niemniej groźnym problemie. Obecnie mocno zapomnianym
Nie ulega wątpliwości, że od 2,5 miesięcy koronawirus przyćmił w przekazach medialnych wszelkie inne schorzenia. Tymczasem one nie tylko nie zniknęły, a w wielu wypadkach liczba chorujących rośnie. Eksperci zwracają uwagę na niewidzialną epidemię w dobie pandemii, określając w ten sposób obecną sytuację w obszarze niewydolności serca.
Przybywa chorych na niewydolność serca
Na niewydolność serca choruje obecnie ok. 1,2 mln Polaków, a umiera rocznie ok. 140 tys. osób. Niepokojąco rośnie liczba chorujących, tylko w ciągu ostatniej dekady wzrost liczby tych osób wyniósł niespełna 15 proc.
Kardiolog prof. Jadwiga Nessler, kierownik Kliniki Choroby Wieńcowej i Niewydolności Serca Collegium Medicum UJ w Krakowie – cytowana przez Polską Agencję Prasową – aktualną sytuację w obszarze niewydolności serca określa jako niewidzialną epidemię w dobie pandemii. Kardiolog zwraca uwagę, że w warunkach obostrzeń związanych z koronawirusem pacjentów wyraźnie ubyło.
- Chorzy nie zgłaszali się na konsultacje i do szpitali, nierzadko przerywali zaleconą terapię – mówi prof. Nessler, podkreślając, że wraz z luzowaniem restrykcji sytuacja ta zaczyna się zmieniać, ale jak zastrzega, w terapii tej choroby „nic nie będzie takie samo, jak przed pandemią CVID-19".
Kardiolog prognozuje, że pacjenci z niewydolnością serca będą zgłaszać się częściej i z nowymi problemami.
- Co więcej, z powodu SARS-CoV-2 spodziewamy się zwiększenia liczby nowych przypadków i więcej zaawansowanych postaci niewydolności serca – mówi cytowana przez Agencję prof. Nessler.
DZISIAJ GRZEJE:
1. Rząd właśnie wprowadził 4 bardzo ważne zmiany dot. emerytur. Tarcze antykryzysowe rządu kryją nowe przepisy
2. Pilna konferencja Morawieckiego i Szumowskiego. Niewielu mogło się spodziewać ich słów
Z przywołanych przez PAP obserwacji ekspertów Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego wynika, że w dobie pandemii wielu pacjentów zwlekało ze zgłoszeniem się do specjalisty i zrobili to dopiero wtedy, gdy objawy niewydolności serca były już poważnie zaostrzone. Zdarzały się sytuacje, że chorych na izbę przyjęć zabierała karetka pogotowia.
- Jako lekarze apelowaliśmy, by oczywiście śledzić najważniejsze informacje i doniesienia dotyczące wytycznych i zaleceń epidemicznych, ale zwracaliśmy uwagę, że osoby wymagające specjalistycznej opieki lekarskiej nie mogą bać się po nią zgłaszać, bo skutki opóźnień w niezbędnej pomocy medycznej mogą okazać się tragiczne – tłumaczy kardiolog.
Możliwa zdalna terapia?
Prof. Nessler przypomina o programie Kompleksowej Opieki nad Pacjentami z Niewydolnością Serca (KONS), który został przygotowany dwa lata temu przez środowisko polskich kardiologów i czeka na wdrożenie. Zgodnie z jego założeniami pacjent mógłby realizować terapię niewydolności serca w warunkach domowych, korzystając z nowoczesnych form opieki zdrowotnej, poprzez m.in. telemonitoring urządzeń wszczepialnych umożliwiających pacjentom ze wszczepionymi urządzeniami (np. stymulatory serca czy kardiowertery-defibrylatory), zdalne przekazanie danych o pracy urządzenia do ośrodka prowadzącego.
ZOBACZ TAKŻE:
- Znany polski piłkarz nie żyje. W niedzielę trafił do szpitala, miał tylko 46-lat
- Polacy coraz częściej dochodzą swoich praw jako pacjenci. Niektóre historie sprawiają, że włos się jeży na głowie
- IBERION grupą mediową przyszłości. Jakie wartości wyznaje firma?
- 1200 zł dla 50 tys. Polek. Po pieniądze wystąpić mogą też mężczyźni
- Czekają nas znaczne zmiany w wywozie śmieci. Segregacja nie będzie konieczna dla części Polaków
- Zdradzili, kiedy zniosą kolejny zakaz. Słowa szefa MSZ zaskakują
